Nie ma dla mnie nic bardziej
nieznośnego niż wakacyjne kurorty w trakcie sezonu. Rozwrzeszczane
dzieciaki sypią ci piachem w oczy, tatuśkowie z brzuszkiem lepkim wzrokiem gapią się na ciebie, gdy opalasz się topless, a
nachalni sprzedawcy ciągle proponują ci jakieś szmaty,
warkoczyki, tatuaże, drinki na lewym alkoholu i słodycze, od
których dopiero co odkleili muchy.
![]() |
by Dan Zen |
Dzięki mojej pracy, mam możliwość
częstych podróży. Wiem, że zazdrościcie, ale przez wiele lat
tkwiłam w pracy i życiu, które nie były tak zabawne, ale o tym
opowiem Wam kiedyś w mojej książce, bo to za poważny temat na
krótkie opowiadanie. ;)
W każdym razie po konferencji,
spotkaniach i networkingu, który zaowocował wieloma niestety tylko
platonicznymi kontaktami, uznałam, że przedłużę mój pobyt w
Nikaragui o dwa dni i wynajmę sobię przytulną cabaña nad
morzem. Nie jest to najlepszy czas dla surferów, więc plażę są
wyludnione. Pomyślałam, że to idealne warunku, żeby wreszcie w
spokoju ducha opalić się trochę nago. Nie myślcie sobie, że
uwielbiam wystawiać swoje ciało na widok publiczny. O nie! Po
prostu wystawanie nieopalonych części ciała zawsze mnie irytuje.
To jak wystawanie bielizny, którego nie przewidzieliśmy. Wracam do
plaży, bo pewnie sami jesteście spragnieni tego widoku, choć w
waszej wyobraźni.
Piaszczysta plaża
przecinana jest od czasu do czasu skałami. Dziwaczne formy sprawiają
wrażenie, jakby nawet nie zauważyły takiego szczegółu jak
pojawienie się na świecie człowieka. Piasek jest drobny i każdy
krok masuje moje stopy. Wynajęta przeze mnie chatka jest nad samym
morzem, a w obydwie strony rozciąga się plaża, która sprawia
wrażenie jakby nigdy miała się nie skończyć. Brzeg regularnie
atakują falę. Ten dźwięk sprawia, że rozpływałam się w błogim
relaksie. W poszukiwaniu idealnego miejsca na kąpiel słoneczną idę
wzdłuż brzegu. Lubicie to uczucie mokrego piasku pod stopami? I ten
moment kiedy nadchodzi fala, przez chwilę czujesz jej chłód, a
potem piasek usuwa się spod stóp. Kiedy zamykam oczy od razu kręci
mi się w głowie. Chyba jestem panseksualistką. Np przynajmniej w
moim rozumieniu tego słowa. Seks jest wszędzie i ciężko odróżnić
jedną przyjemność cielesną od drugiej. Też tak macie?
W końcu znalazłam
przytulną i co najważniejsze nasłonecznioną przestrzeń pomiędzy
skałami. W czasie przechadzki nie spotkałam żywej duszy, ale
wolałam nie wystawiać się na widok przypadkowych przechodniów.
Inny kraj, inne zasady, lepiej nie prowokować własnym zachowaniem.
O ile rozbieranie się przed innymi ludźmi nie zawsze jest dla mnie
przyjemne, o tyle rozbieranie się w naturze powoduje u mnie
dreszczyk podniecenia. Jakbym całej naszej technicznej cywilizacji
mówiła: „czasowo, kochanie, spadaj na bambus”.
Ach znowu
nieprzyzwoicie się rozpisuję! I to jeszcze jak dwuznacznie. No tak.
Wybaczcie mi, ale nie chcę, aby jakieś miłe doznanie umknęło
waszej uwadze.
Także rozebrałam
się i położyłam na twardej, wymytej wodą skale. To takie zabawne
uczucie, gdy czujesz powierzchnię łechtaczką. Zawsze mnie
interesowało, jak czują to mężczyźni. Może któryś z panów mi
to opowie? Jakie doznania dochodzą do Waszych penisów? Jak je
czujecie? Kiedy jest to przyjemne, a kiedy nie?
Ja w każdym
momencie czułam wtedy skałę. Nie mocno. Delikatnie. Ustawiłam się
tak by czuć między nogami podmuchy wiatru. Nie myślcie sobie, że
tak łatwo mnie doprowadzić do orgazmu! Oczywiście, że nie. Po
prostu było mi przyjemnie. Ale najprzyjemniejsze z tego wszystkiego
i tak było słońce. Mogłam wreszcie chłonąć tę energię całą
powierzchnią ciała.
No dobrze. A teraz będzie moment,
który zabrzmi kiczowato. Żeby nie było, że uprzedzałam. Także
rozbryzgując wodę, której krople w promieniach słońca mieniły
się jak brylanty... No dobrze, dobrze. Może z tymi brylantami to
przesada, ale faktem jest, że pojawił się na horyzoncie książę
na białym rumaku. No dobrze. Książę to to nie był, ale rumak był
biały, a jeździec, jak to jeździec. Nie było go widać.
Przemknęli w dole, cwałując przez wodę, ale ani ja nie widziałam
książęcej korony, ani on mojej rozdziawionej ze zdziwienia
paszczy. I być może na szczęście, bo nie dość, że zachowałam
twarz, to jeszcze inspirację do fantazji. I tak w błogim nastroju
zasnęłam.
Jak myślicie – co mi się przyśniło?
Kopciuszek poszedł na bal i zgubił ubranie? ;)
OdpowiedzUsuńCiekawy blog! Zapraszam do mnie! :)