Karin Székessy |
Hope podziękowała mi długim
pocałunkiem, którego słodycz warta była wszystkiego, a zaraz
potem zawiązała mi oczy. Tak. Hope doszła i zdobyła przewagę.
Mała dziewczynka ustąpiła miejsce dominatorowi. Przywiązała mi
ręce do nogi stołu i kazała się rozłożyć na blacie. Słyszałam
tylko spust migawki aparatu fotograficznego. Tak. Kolega Hope ze
studiów nadal z nami był. Nie czułam nic oprócz liny krępującej
moje nadgarstki. Czekałam. Czułam zapach piwa, drewna, z którego
zrobiony był stół, i ten specyficzny słodki zapach domu Hope, w
którym zapach jedzenia z otwartej kuchni, mieszał się z zapachem
kwiatów i morza.
I nagle to poczułam – piórko! Choć
w pierwszej chwili myślałam, że ktoś wylewa na mnie wrzątek.
Wystarczy przez chwilę nic nie widzieć, żeby zmysły człowieka
wyostrzyły się kilkukrotnie. Pocałunek, jej język. Jej język w
moich ustach, a chwilę później na stopie. Całuje moje stopy
delikatnie, a potem coraz bardziej namiętnie, a po chwili znowu
piórko muska moje ciało, lekko, w niespodziewanych miejscach. Nigdy
nie pozwalaj pierwszej dochodzić Hope – kołatało się w moich
myślach. Ale przecież właśnie tego chciałam. Pragnęłam jej
ulegać przynajmniej tak samo bardzo, jak widzieć, jak sprawiam jej
przyjemność.
Poczułam jak jej nogi otaczają moje
biodra. Musiała kucnąć nade mną. Po chwili poczułam plastik. Coś
było przymocowane do jej bioder i chwilę trwało zanim zdałam
sobie sprawę, co to jest. Hope wsadziła sztucznego penisa między
moje piersi.
- Wiesz, co to jest suko? - syczała
przez zęby – Za chwilę będziesz miała to w środku.
Uderzała mnie plastikowym fiutem po
twarzy, a ja przez chwilę zastanawiałam się, czy Hope nie jest
psychotykiem, ale jej palce na mojej łechtaczce rozwiały moje
wątpliwości. A potem jej język, tak, byłam przekonana, że mogę
się jej oddać, gdy weszła we mnie. Na początku powoli, ale zaraz
potem przyspieszyła. Jej ręce ściskały moje piersi, a biodra
pchały sztucznego penisa w moją cipkę mocniej i mocniej. Poczułam
jak fotograf wskoczył na stół, słyszałam spust migawki, czułam
nogawki jego spodni. Robił zbliżenia mojej twarz, błyskając
fleszem,a potem... już nie wiem. Pewnie Hope, albo mojej cipki,
penetrowanej przez dziwny gadżet Hope. Nie obchodziło mnie to.
Skupiałam się na przeżywaniu fal podniecenia. Przyciągałam je i
odpychałam. Ekstaza za każdym razem wzmacniała się, aż w końcu
nie dałam jej już rady cofnąć. Orgazm rozlał się na całe moje
ciało. Było cudownie. Nie chciałam się ruszyć. Czułam przyjemne
zdrętwienie w całym ciele i bałam się, że minie, gdy zacznę się
ruszać. Nie czułam już nawet sznurka na nadgarstku, nie czułam
nic z zewnątrz. Poczucie ekstazy wypełniało mnie od środka.
Chciałam zapamiętać tę chwilę, ale
najpierw chciałam w niej być na sto procent.
Ale Hope nie lubi zbyt długich przerw.
CDN.
Komentarze
Prześlij komentarz