Karin Székessy |
To miał być jeden z tych leniwych dni. Wiedziałam, że w
końcu muszę wrócić do domu. Nie chciałam się nad tym zbyt długo zastanawiać,
ale melancholia wkradała się we wszystko, co robiłam. Te dni spędzone z Hope
sprawiły, że nie mogłam uwierzyć, że moje poprzednie wcielenie nadal istnieje i
na mnie czeka. Z drugiej strony byłam pewna, że w momencie, w którym samolot
wyląduje w Warszawie, opustoszała plaża w Nikaragui nie będzie więcej, niż zatartym
wspomnieniem. Taka byłam. Życie zawsze było dla mnie tu i teraz. Rzeczywistość
wchłaniała mnie nawet, gdy tego nie chciałam.
Chciałam, żeby ten dzień był dokładnie tak samo nudny i
perfekcyjny, jak wszystkie inne. A wtedy Hope zepsuła wszystko, mówiąc, że
przyjeżdża jej kolega ze studiów. Nie mogę powiedzieć, że mnie zraniła, ale
byłam mocno wkurwiona. Wyszłam na spacer z pełną butelką wina, a gdy wróciłam z
pustą, on już tam był. Och! Jak wspaniale! Siedzieli na werandzie i pili piwo,
głośno się śmiejąc. Jak to Amerykanie, pomyślałam sobie ciągle zirytowana na
całą sytuację.
Hope siedziała na leżaku. Miała rozsunięte nogi, a jej
bikini lekko odstawało, od czasu do czasu pokazując cipkę. Wstrętny typ na
pewno nie jeden raz to zauważył. Spojrzałam między jego nogi automatycznie.
Zauważył to i nie zareagował. Przedstawiłam się sucho i gdy chciałam
nonszalancko wejść do domu, trzaskając drzwiami (co miało oznaczać moją
ignorancję w stosunku do zaistniałej sytuacji), zakręciło mi się w głowie i,
chcąc nie chcąc, usiadłam na kolanach naszego gościa. Złapał mnie za tyłek,
chcąc zaasekurować upadek.
- Dobrze, że jednak zdecydowałaś się z nami zostać,
kochanie, bo właśnie mamy dla Ciebie propozycję – głos Hope był z jednej strony
słodki i kochany, a z drugiej czułam, że żaden sprzeciw nie jest możliwy. Ta
kombinacja uległości i dominacji tak cholernie mnie w Hope kręciła. Była
uzależniającą mieszanką męskości i kobiecości. Ciepło i bezpieczeństwo,
szaleństwo i przekraczanie norm.
Weszliśmy do domu. Rzuciła mnie na stół. Jednym gestem
rozerwała moją bluzkę i zaczęła ssać moje sutki, a potem szczypała je,
uśmiechając się prosto w obiektyw. Rozciągała je, a jej kolega błyskał fleszem
co chwila, utrwalając na zdjęciach każdy moment naszej zabawy. Przygryzała je,
i znów ssała, a za chwilę lizała mój dekolt. Potem pocałowała mnie tym swoim
silnym językiem, poddawałam się jej, jej rękom, językowi, rytmowi, jaki
nadawała mojemu ciału. Ściągnęła mi spodnie, rozsunęła nogi.
- Kocham jej cipkę! - rzuciła do kolegi i przywołała go –
rób jej zdjęcia. Chcę ją zapamiętać – w tym czasie jej ręce znowu zaczęły bawić
się moimi piersiami, a mój świat zaczął wirować w podnieceniu. Jej język w
moich ustach, jej palce w mojej cipce... Jego aparat pomiędzy moimi nogami. Nie
chciałam dojść zbyt szybko. Odsunęłam jej bikini, podstawiła nogę na stole za
moimi plecami. Jej cipka otworzyła się przede mnę bardzo szybko. Łechtaczka
pulsowała z podniecenia.
- Zobacz, jaka jest gotowa – powiedziałam do naszego
fotografa i odsunęłam jej majtki tak, żeby mógł dobrze ją ująć. Zaczęłam od
silnych, ale rzadkich liźnięć jej łechtaczki. - Chcesz więcej? - co za głupie
pytanie, błagała o więcej, czułam to. Dlatego nie chciałam jej tego dać.
Uwielbiałam patrzeć, jak Hope jest blisko, dlatego nie chciałam skracać tej
przyjemności. Zaczęłam ssać jej wargi sromowe, ale tak, żeby nie stymulować
łechtaczki. Wyciągałam je do obiektywu, tak jak ona wcześniej robiła z
brodawkami moich piersi.
Zeszłam ze stołu i kazałam jej się położyć na stole,
wypinając tyłek. Kolega, którego imienia nie zadałam sobie trudu zapamiętać,
robił zdjęci z profilu. Najpierw jak wkładam jeden palec w jej cipkę, potem dwa
i w końcu trzy. Kazałam jej rozstawić nogi na bok szeroko i poszłam po kulki
gejszy. Klęknęłam przed nią i zaczęłam zlizywać soki jej cipki. Mój język znowu
przywitał się z jej łechtaczką, a w tym czasie wsunęłam pierwszą kulkę, potem
drugą i trzecią. Kazałam jej wstać i pochodzić.
- Teraz rób jej portrety – śmiałam się z Hope i całowałam
jej piersi.
- Wyruchaj mnie proszę – błagała – zrobię wszystko, co
chcesz.
Uśmiechnęłam się do niej. Była taka słodka. Sięgnęłam po
wibrator i lubrykant.
- Połóż się na stole – rozkazałam.
Nawilżyłam jej pupę lubrykantem. Powoli wyjęłam mokre kulki
z jej pochwy, po czym dokładnie, powoli, tak, żeby wszystko było widać na
zdjęciach, wkładałam kulki do jej krągłego tyłeczka. Ufała mi, pozwalała mi na
wszystko ze swoim ciałem. Gdy kulki były już w niej, powoli wsuwałam wibrator w
pochwę. Jej biodra szybko zareagowały delikatnymi ruchami. Kulki gejszy
obracały się w niej w rytm jej własnego podniecenia. Jej ruchy przyspieszyły, a
ja wskazałam fotografowi, żeby robił zdjęcia jej twarzy. Zwiększyłam penetracje
i regularnie przyspieszałam ruchy. W końcu zaczęła krzyczeć. Ach! Jak ja
uwielbiałam ten krzyk.
Gdy jej orgazm minął i jego miejsce zajęło spokojne
mruczenie, spojrzałam w twarz fotografa. Myślę, że pierwszy raz widział taki
orgazm u kobiety. I tak. Wreszcie miał wzwód. Hope podziękowała mi długim
pocałunkiem, którego słodycz warta była wszystkiego.
Komentarze
Prześlij komentarz